O magii zboża i ziemniaków (ze zbiorów Archiwum IEiAK UJ)

Notatka niniejsza nie będzie dotyczyła zacieru oraz jego pochodnych, które potrafią odbierać rozum i pamięć. W pospolitych na pierwszy rzut oka roślinach taić się może całkiem odmienny potencjał symbolicznej mocy.

W kontekście bożonarodzeniowym święcenie pokarmów do niedawna pozostawało żywą praktyką i o niej chciałbym napisać kilka słów. Trafiłem bowiem na zapis* z badań terenowych w Istebnej w roku 1971, mówiący o rytualnym pomnażaniu i zabezpieczaniu przyszłych zbiorów. 26 grudnia, czyli w dzień św. Szczepana, święcono niewielkie ilości owsa i ziemniaków, które wcześniej leżały na stole podczas wieczerzy wigilijnej. Patrząc na złożoną konfigurację działań nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż włączenie obiektu w przestrzeń sakralnego posiłku, a następnie skropienie go wodą święconą przypomina próbę wywołania efektu magiczno-religijnej synergii. Spiętrzenie procedur miało po prostu zapewnić większą skuteczność siewu i sadzenia, od których zależał dobrostan członków gospodarstwa w nadchodzącym roku. Wzmocniona tym sposobem życiodajna potencja ziarna oraz bulw udzielała się całym zapasom, z którymi były mieszane. Relacje z terenu mówią również o zabezpieczającej funkcji zabiegu święcenia. Jedna informatorka twierdziła mianowicie, iż wypleniła dzięki niemu paprocie, które zarastały pole. Kilku innych dla odmiany wyraziło ubolewanie, ponieważ ani święcenie, ani chemiczne opryski nie okazały się skuteczne w walce z niszczącą owies zarazą. Zdaniem krakowskiej etnografki, która badała zimową obrzędowość wsi Istebna, w okresie powojennego ćwierćwiecza zwyczaj święcenia owsa i ziemniaków nie przyjął się wśród młodego pokolenia i w latach siedemdziesiątych powoli zanikał. Jakieś połowiczne trwanie w kolejnych dekadach mogło wynikać ze sprzyjających okoliczności liturgicznych – dzień pierwszego męczennika był czczony rzetelnie i msza stanowiła jego nieodzowną część, a to daje oczywistą sposobność do grupowego podtrzymywania ceremonialnego gestu. Prywatne kontynuacje zależą już od wiary w skuteczność, tę zaś badaczka odnotowała jedynie u niektórych starszych wiekiem rozmówców. Uzasadniona sceptycyzmem rezygnacja z dobroczynnych czarów, które odprawialiśmy na własny użytek, w podobnych przypadkach oznacza zanik jednej z form więzi spajających lokalne wspólnoty. Zinstytucjonalizowana uroczystość rzadziej gwarantuje zbliżone poczucie bezpieczeństwa i złudnej kontroli. Świat wciąż nie poddaje się naszej woli, a my odrzucamy wraz z rytuałem część ułatwiającego życie komfortu. Być może jest to symptom jakiegoś rozwoju, ale ewolucja najwyraźniej musi boleć.


* Paluchowska-Targońska, Anna; Zanik funkcji zwyczajów dorocznych na przykładzie okresu Bożego Narodzenia w Istebnej na przestrzeni XX wieku; praca magisterska; Katedra Etnografii Słowian Uniwersytetu Jagiellońskiego; Kraków; 1972; Archiwum IEiAK UJ; numer inwentarzowy 104