Sztuka używania więcierza

Specjalistom polującym na innych obszarach humanistyki i nauk przyrodniczych słusznie zdarza się nazywać etnologię intelektualnym kłusownictwem. Chciał mnie znajomy biolog sprowokować pytaniem: eee..etnologia? Pozwoliłem sobie skorzystać wówczas z poręcznego w tym towarzystwie punktu odniesienia - etologii, nauki o zachowaniu zwierząt. Etnologia miałaby zatem być niczym więcej jak przypadkiem badawczej monomani zoologa zainteresowanego wyłącznie imponującym zestawem sztuczek, jakim dysponują małpy z gatunku homo sapiens. Analogia pociągająco obrazowa i jak wszystkie podobne nieszczególnie bezpieczna, gdy poskąpimy obszernych zastrzeżeń, jednak otorbiona nimi traci elegancką eksplikacyjną lekkość.

Niedogodność odpowiadania na podobne kuksańce wiąże się również z faktem, iż etnologiczne zmagania z rzeczywistością przypominają mierzenie rzeki durszlakiem: oglądamy jakieś szuwary, a woda albo szybko nam wycieka, albo w końcu zatęchnie przelana do solidniejszego naczynia. Na marginesie: może się kiedyś okazać, że posiedliśmy całkiem empiryczną umiejętność używania więcierza, przydatną w razie przymusowych wakacji na bezludnej wyspie. Etnologia jest bowiem w każdym sensie praktyczną autorefleksją nad bytem i kondycją ludzką.