Ni pies, ni wydra...

Kraków, ul. Krupnicza, 2014

Wyszczerzony kot z Cheshire - magia zawiodła, bo tym razem głowę można odrąbać, choć tylko od ogona. Mamy więc tutaj coś z serii murali koszmarnie nieudacznych - przypadkowa kompozycja, zaburzone proporcje, niezdyscyplinowana kreska, gdybyśmy zbyt długo patrzyli, zwątpimy nawet, czy autor zamyślał sportretować zwierzę, które rozpoznajemy. Zaskakujące jednak, że osoby na większość rysunków bezczelnie „nieartystycznych” reagujące alergicznie, okazują się czasem nieodporne na urok podobnych bazgrołów. Zasadnicza przyczyna bywa zresztą wprost formułowana: ich autorzy nie kierowali się gniewem i nie zamierzali nikogo obrażać czy zastraszać, co jest biegunowo różne od postawy uzbrojonego w farbę kibica klubu piłki kopanej. W mieście, którego oblicze wielokrotnie ucierpiało przy okazji footballowych potyczek (przede wszystkim poza-stadionowych), zrozumienie takiej pękniętej postawy nie wymaga niczego poza empatią i rozeznaniem w powszednich zapotrzebowaniach estetycznych.