Guns N' Durians

Bezsilność – prawdopodobnie żadne inne słowo nie jest pełniejszym streszczeniem efektów konfrontacji z najbardziej rock-and-rollowym owocem Azji. W pojedynkę lub w dowolnej kombinacji wspólnych paroksyzmów skręcają się przy nim dwa organy wewnętrzne – żołądek i mózg. Dramatyczny kolaps systemu trawiennego albo ćwiczenie z doboru metafor. Kto poznał woń durianu, zrozumie, że prośba o jej scharakteryzowanie może skutkować napadem koncepcyjnej niemocy. Uparcie powracającymi w porównaniach punktami odniesienia są fekalia oraz padlina, kolczasty owoc wydaje się zatem stworzony dla form narracyjnych pokrewnych miejskiej legendzie. Pierwsza z brzegu: użytkownik serwisu Yahoo Answers podzielił się na forum przygodą kolegi z akademika, który sprowokował wezwanie straży pożarnej z powodu rzekomego wycieku gazu – miąższ durianu zamknięty w pojemniku i wstawiony do lodówki skazić miał budynek zapachem łudząco podobnym. Autor wpisu nie omieszkał również dodać, że dla niego ten aromat jest nadzwyczajnie przyjemny, choć soczystej analogii poskąpił*. Jednak faktyczne właściwości rośliny są mniej istotne wobec fatalnej reputacji, dlatego nie byłem zaskoczony, gdy w windzie hotelu w Battambang trafiłem na kategorycznie sformułowany zakaz wnoszenia i konsumpcji. Zwracało natomiast uwagę, do jakiego włączony katalogu: granaty przeciwpiechotne, karabiny szturmowe i durian. Zanim dzwonek obwieścił właściwe piętro, dyskretnie spuchłem z dumy – skosztowałem i żyję. W drodze do pokoju nuciłem “Welcome to the jungle, we got fun n' games...”

* https://answers.yahoo.com/question/index?qid=20060712185002AA6uLUa [2016.07.14]