Kon'nichiwa

Rok 2017, konferencja IUAES w Krakowie, przerwa w obradach na kawę i frukta. Przypadkowo stałem się świadkiem spotkania kilku obcych sobie Japończyków. Czy mogli znaleźć się jeszcze dalej od domu? Przymuszony zgadywać – nie wykluczałbym. Na szczęście to bzdurne pytanie nie przyszło mi wówczas do głowy. Mierzyć globus mógłbym jedynie w tym celu, by z czystym sumieniem posługiwać się spektakularnymi metaforami w relacjach z własnej turystycznej włóczęgi. W tamtym króciutkim momencie oddałem się natomiast etnograficznej przyjemności podglądania, gdy goście z „końca świata” odtwarzali elegancki rytuał wymiany wizytówek. Odruchowo, zwyczajnie, prosto: umiarkowanie głębokie ukłony, kartoniki podawane dwiema rękami – kciuki wzdłuż bocznych krawędzi, pozostałe palce zwinięte pod spodem. Sformalizowane i precyzyjnie przećwiczone zachowanie, które członkom społeczności wrzuconym w obce środowisko mogło posłużyć jako narzędzie ułatwiające doraźne przełamanie konwencjonalnych barier. Łatwo w nim zobaczyć fragment fundamentalnego systemu międzyjednostkowych relacji, którego najbardziej stężone naukowe destylaty przechowujemy, opatrzywszy etykietą KULTURA JAPOŃSKA. Zbiegają się bowiem w prostym akcie zasadnicze zagadnienia: ustalone praktyki kontaktów biznesowych i towarzyskich; estetyka rzeczy codziennego użytku oraz sposobów posługiwania się nimi; waloryzacja przedmiotu symbolicznie zastępującego osobę. Zagadnienia wielkiej wagi, choć artefakt – w oczach Europejczyka – powszedni. By się upewnić, że nie ponosi mnie interpretacyjny entuzjazm, pozwolę sobie przypomnieć, co w tym zakresie ustalono. Ściśle zhierarchizowane społeczeństwo Japonii z konieczności wypracowało dla wszelkich międzyludzkich relacji i kontaktów zestawy bezpiecznych zachowań (bezpiecznych – bo nie jest przesadą stwierdzenie, iż w okresie przednowoczesnym ceną niepoprawnego rozpoznania sytuacji mogła być utrata życia). Zrytualizowana wymiana wizytówek jest właśnie pochodną starszych form autoprezentacji, adekwatną w realiach korporacyjnych, gdzie miecz (jako identyfikator statusu, nie instrument mordu) i kimono ozdobione klanowym herbem straciły rację bytu[1]. Nie inaczej bywa w kręgu rodzinnych zażyłości – banalny przedmiot zdolny jest unieść metaforyczną funkcję. Oto: pluszowe maskotki, fotografie, wizytówki. Te obiekty rodzice młodej kobiety, ofiary wielkiego tsunami z 2011 roku, złożyli w gablotce zastanawiająco podobnej do typowego domowego ołtarza, gdzie przechowuje się tabliczki z imionami zmarłych[2].

[1] De Mente B.L., Etiquette Guide to Japan: Know the rules that make the difference!, Tokyo, 2008, 978-1-4629-0246-0, ebook (www.libgen.io, 2018.02.05)
[2] Boni K., Ganbare! Warsztaty umierania, Warszawa, 2017, 978-83-268-2386-2, s. 38